Zobacz poprzedni temat :: Zobacz nastpny temat |
Autor |
Wiadomo |
| Pawooo
| Doczy: 18 Cze 2008 | Posty: 120 | Skd: Reykjavik |
|
|
Powrt do gry |
|
 |
| danielo
| Doczy: 11 Lis 2007 | Posty: 47 | Skd: Kopavogur |
|
Wysany: 4 Sie 2010, 21:18 Temat postu: |
|
|
Dawno mnie tu nie było więc napisze coś od siebie.
Pewien facet zaczął podejrzewać swoją żonę o zdradę, więc postanowił ją śledzić . Podąża za żoną chodnikiem, a żona zatrzymuje taxi, wsiada do niej i odjeżdża. On szybko zatrzymuje drugą taxi i jedzie za żoną. Dojeżdżają pod burdel, żona wysiada i wchodzi do budynku. Facet daje stówe taksówkarzowi i mówi żeby przyprowadził mu z powrotem żonę z burdelu. Za chwilę taksówkarz wyciąga za włosy jakąś kobietę i wrzuca ją do samochodu.
Facet zaskoczony mówi- zaraz, zaraz ale to nie moja żona!
A taksówkarz- Ta jest moja, pańską zaraz przyprowadzę! |
|
Powrt do gry |
|
 |
| Sannur
| Doczy: 25 Lis 2009 | Posty: 37 | |
|
Wysany: 1 Pa 2010, 2:15 Temat postu: :D |
|
|
Kubańczyk, Szkot, Islandczyk i Polak jadą pociągiem. W pewnym momencie Kubańczyk wyjmuje cygaro. Najlepsze, prosto z Kuby, warte kupę szmalu. Podpala je, bierze jednego macha i wyrzuca przez okno.
- Co robisz? - dziwią się pozostali.
- Jestem Kubańczykiem, w moim kraju jest mnóstwo takich cygar, mogę sobie pozwolić na to.
Mija trochę czasu. Szkot wyjmuje butelkę pięćdziesięcioletniej Whisky, cudowny kolor i aromat, oczywiście cena również odpowiednia. Nalewa sobie pół szklaneczki i również wyrzuca resztę przez okno. Wszyscy oczywiście zdziwieni, Szkot odpowiada:
- W moim kraju takiej Whisky jest pod dostatkiem, gdzie się człowiek nie odwróci tam mnóstwo takich butelek.
Ponownie mija trochę czasu. Nagle wstaje Islandczyk... i wyrzuca Polaka przez okno. |
|
Powrt do gry |
|
 |
| danielo
| Doczy: 11 Lis 2007 | Posty: 47 | Skd: Kopavogur |
|
Wysany: 5 Pa 2010, 20:40 Temat postu: |
|
|
Krótko i na temat!
TFU, TFU!!!
Znowu siedziałaś na piasku! |
|
Powrt do gry |
|
 |
| RealDeal
| Doczy: 21 Cze 2010 | Posty: 107 | Skd: RVK |
|
Wysany: 5 Pa 2010, 21:21 Temat postu: Re: :D |
|
|
Sannur napisa: | Kubańczyk, Szkot, Islandczyk i Polak jadą pociągiem. W pewnym momencie Kubańczyk wyjmuje cygaro. Najlepsze, prosto z Kuby, warte kupę szmalu. Podpala je, bierze jednego macha i wyrzuca przez okno.
- Co robisz? - dziwią się pozostali.
- Jestem Kubańczykiem, w moim kraju jest mnóstwo takich cygar, mogę sobie pozwolić na to.
Mija trochę czasu. Szkot wyjmuje butelkę pięćdziesięcioletniej Whisky, cudowny kolor i aromat, oczywiście cena również odpowiednia. Nalewa sobie pół szklaneczki i również wyrzuca resztę przez okno. Wszyscy oczywiście zdziwieni, Szkot odpowiada:
- W moim kraju takiej Whisky jest pod dostatkiem, gdzie się człowiek nie odwróci tam mnóstwo takich butelek.
Ponownie mija trochę czasu. Nagle wstaje Islandczyk | ...beknął, pierdnął, podrapał sie po xxxx...i zapomniał co miał zrobić,a następnie siadł bo mu sie nie chciało stać,aż 3 sekundy....kolej na Polaka...wstał,wyjął litra luksusowej....złapał łyka,następnego i kolejnego...wytrąbił całą krowę do dna,po czym nawsadzał garści wszystim w przedziale.....morał z tego taki: Nie drażnij Polaka z 10zł w kieszeni do końca miesiąca i litrem wódy za pazuchą  |
|
Powrt do gry |
|
 |
| foo
 | Doczy: 21 Pa 2008 | Posty: 659 | |
|
Wysany: 5 Pa 2010, 21:30 Temat postu: |
|
|
danielo napisa: | Krótko i na temat!
TFU, TFU!!!
Znowu siedziałaś na piasku! |
ale piętnujesz czy wazelinujesz? LOL |
|
Powrt do gry |
|
 |
| kocurek1
| Doczy: 14 Pa 2010 | Posty: 38 | Skd: Iceland |
|
Wysany: 16 Pa 2010, 23:38 Temat postu: |
|
|
W autobusie komunikacji miejskiej, w dużym tłoku, mały chłopczyk (ok 4-5 latek) mówi:
- Mamo ja chce usiąść!
- Ależ synku nie ma miejsca.
- Mamo! Ja chce usiąść!
- Mówiłam ci już synku, popatrz - nie ma miejsca!
- Mamo! Ja chce usiąść! Bo cos powiem!
- Ależ synusiu - nigdzie nie ma wolnego miejsca!
Na to synuś na cały glos :
- A tata powiedział, ze masz zimna d...ę!
 |
|
Powrt do gry |
|
 |
|
Wysany: 25 Pa 2010, 0:24 Temat postu: |
|
|
Żyd wraca sporo wcześniej z pracy do domu i zastaje żonę w wiadomej sytuacji z sąsiadem z naprzeciwka. Staje nad przyłapanymi kochankami, kręci z niesmakiem głową:
- Panie Mandelbaum! Ja się panu dziwię, naprawdę się dziwię. Ja muszę, ale pan?! |
|
Powrt do gry |
|
 |
| Pawooo
| Doczy: 18 Cze 2008 | Posty: 120 | Skd: Reykjavik |
|
Wysany: 27 Pa 2010, 16:37 Temat postu: :) |
|
|
Trzech kolesi dzieli się wrażeniami z ostatniej popijawy:
- Jezu, tak się narżnąłem - mówi pierwszy - ze jak otworzyłem rano
oczy, to patrzę - dom mój. Spoglądam niżej - garaż mój, tylko
samochód w garażu inny. Okazało się, ze cudzym przyjechałem.
- To nic - mówi drugi - Budzę się rano, otwieram oczy, patrzę - zona.
OK, myślę, odwracam się na drugi bok, a tu jakąś laska. Tak sie
dzień wcześniej nawaliłem, ze laskę z baru do własnego,
małżeńskiego łoza zaciągnąłem.
- A ja - smętnie mówi trzeci - otwieram oczy, patrzę leżę na
trawniku, bez majtek, ch_j mi stoi jak maczuga, a na nim siedzi
ogromna czarna wrona i dziobie mnie w jajca. ...
A ja miałem tak sucho w ryju, ze nawet "sioo, ty k*rwo" nie mogłem powiedzieć... |
|
Powrt do gry |
|
 |
| Pawooo
| Doczy: 18 Cze 2008 | Posty: 120 | Skd: Reykjavik |
|
Wysany: 28 Pa 2010, 10:42 Temat postu: :) |
|
|
Poniedziałek
Porwaliśmy samolot na lotnisku w Moskwie, pasażerowie jako zakładnicy.
Żądamy miliona dolarów i lotu do Meksyku.
Wtorek.
Czekamy na reakcję władz. Napiliśmy się z pilotami. Pasażerowie wyciągnęli
zapasy. Napiliśmy się z pasażerami. Piloci napili się z pasażerami.
Środa
Przyjechał mediator. Przywiózł wódkę. Napiliśmy się z mediatorem, pilotami i
pasażerami. Mediator prosił, żebyśmy wypuścili połowę pasażerów.
Wypuściliśmy, a co tam.
Czwartek
Pasażerowie wrocili z zapasami wodki. Balanga do rana. Wypuściliśmy drugą
połowę pasażerów i pilotów.
Piątek
Druga połowa pasażerów i piloci wrócili z gorzałą. Przyprowadzili masę
znajomych. Impreza do rana.
Sobota
Do samolotu wpadł specnaz. Z wódką. Balanga do poniedziałku.
Poniedziałek
Do samolotu pakują się coraz to nowi ludzie z gorzałą. Jest milicja, są
desantowcy, strażacy, nawet jacyś marynarze.
Wtorek
Nie mamy sił. Chcemy się poddać i uwolnić samolot. Specnaz się nie zgadza.
Do pilotów przyleciała na imprezę rodzina z Władywostoku. Z wódką.
Środa
Pertraktujemy. Pasażerowie zgadzają się nas wypuścić, jeśli załatwimy wódkę. |
|
Powrt do gry |
|
 |
| Pawooo
| Doczy: 18 Cze 2008 | Posty: 120 | Skd: Reykjavik |
|
Wysany: 28 Pa 2010, 10:47 Temat postu: :) |
|
|
Ruski mafioso wybrał się na ryby i jak to ruski mafioso miał, ze dwa złote łańcuchy (po pół kilo każdy) na szyi, na każdym palcu złoty sygnet, a w kieszeni gruby rulon dolarów - oczywiście same setki. Wziął ze sobą trzy flaszki. Zimno było więc obrócił je po kolei.
Oczywiście upił się i usnął.
Budzi się, a tu nie ma łańcuchów, sygnetów, ani dolarów. Zadzwonił z komórki po swoich ludzi i nie minęło pół godziny, a podjechały cztery czarne mercedesy, w każdym po pięciu ludzi, wszyscy z kałachami. twierdzili, że to najprawdopodobniej ktoś z okolicznej wsi obrobił szefa. Wpadają do wsi i pytają o sołtysa.
Ktoś z miejscowych wskazał dom pośrodku wsi. Wpadają do sołtysa, a tam na ganek wychodzi facio w kufajce, na szyi ma dwa złote łańcuchy, na każdym palcu sygnet, a z kieszeni kufajki wystaje mu rulon 100 dolarówek.
Przeładowali broń i pytają skąd to wszystko ma. Sołtys mówi:
- No nie uwierzycie chłopaki. Idę sobie przez las z psem na spacerze, a tu nad brzegiem jeziora leży jakiś facet, w trupa pijany i ma to wszystko przy sobie. No to go obrobiłem. Na koniec ściągnąłem mu gacie zerżnąłem w xxxxę i poszedłem do domu. Chłopaki patrzą pytającym wzrokiem na szefa.
Szef podchodzi do sołtysa, przygląda się chwilę błyskotkom po czym z kamienną miną mówi:
- To nie moje... |
|
Powrt do gry |
|
 |
| Pawooo
| Doczy: 18 Cze 2008 | Posty: 120 | Skd: Reykjavik |
|
Wysany: 28 Pa 2010, 11:06 Temat postu: |
|
|
Przed bitwą pod Grunwaldem spotykają się obie armie. Zadowoleni z tego, że się wzajemnie odnaleźli urządzają imprezę. W krzyżackim obozie wszyscy najebani, klina klinem popychają, sytuacja trwa kilka dni. Pewnego poranka budzi się wielki Mistrz Ulryk von Jungingen, odbierając podawaną mu flaszkę, pyta sługi:
- Co to my dzisiaj mamy?
- Dzisiaj ma być bitwa Wielki Mistrzu...
- O XXXXX... - powiedział skacowany Mistrz przecierając twarz.
Gdy już po paru głębszych Mistrz zaczął kontaktować, doszedł do wniosku, że zamiast wymordowywać się wzajemnie można by wystawić do walki po jednym rycerzu z obu stron, i wygra ta strona której rycerz zwycięży. Nie będzie musiało tylu ginąć. Jak pomyślał tak zrobił. Wysłali więc kolesia z dwoma mieczami (czy dwóch gości z jednym mieczem?) z poselstwem do Polaków. A tam... balanga na całego! Trzeba znaleźć Jagiełłę! Po pewnym czasie odnaleźli Go w końcu najebanego w stogu siana. Przystał na wszystko co mu powiedzieli...
Teraz trzeba wybrać odważnego do walki. Krzyżacy nie mieli z tym większego problemu – wybrali oczywiście Zygfryda de Loewe - najmężniejszego z mężnych. Był to rycerz z drewna nie strugany, 3,80 wzrostu, 2,40 w barach. Teraz trzeba znaleźć dla niego konia. Niestety jakiego by nie przyprowadzili, to albo się załamywał albo Zygfryd kolanami o ziemię szorował... Sytuacja beznadziejna. Na szczęście Wielki Mistrz miał znajomości u Hannibala
- Masz tu ode mnie tego Słoniokonia - na pewno będzie dobry.
Rzeczywiście, teraz to Zygfryd nawet stopami ziemi nie dotykał! Kolejny problem to miecz: szukają i szukają ale żaden nie jest dobry. Największy miecz jaki znaleźli w całych Prusach to Zygfryd w trzech palcach trzymał! To przecież bez sensu! Poszli więc do kowala aby wykuł odpowiednie oręże. Kowal wykuł najpotężniejszy miecz jaki istniał - siedmiometrowy! Zygfryd zważył go w ręku, jak machnął to za jednym zamachem ściął 14 dębów! No tym to mogę walczyć! Pozostała jeszcze zbroja. Jakiej by nie znaleźli to albo za mała albo jakaś taka lekka... Ostatecznie stary znajomy kowal wykuł odpowiednią zbroję dla Zygfryda. Zajebista płytówka - pasowała jak ulał, zdobiona złotem i nader wszystko wytrzymała. Zygfryd był gotowy do walki.
Tymczasem w obozie Polaków ten sam problem. Jagiełło szuka ochotnika, ale nikt się nie zgłasza. Król postanawia wziąć ich sposobem – polewa dodatkową porcję miodu (wiele razy), niestety nawet totalnie najebani nie chcieli walczyć.
Jagiełło poszedł do starego druha - Zawiszy Czarnego. Niestety ten nie był skory do opuszczania domu.
- Ubrudzę się tylko, jeszcze może mi się coś stać... daj mi spokój.
Kolejny był Maćko z Bogdańca - ale ten również nie był chętny.
- Tu Jagienka na mnie czeka, a ja się będę gdzieś po jakiś polach bitwy chędożył?
- Nie ma mowy!
Następny Jurand
- ale ten ma oczy wyjebane!
- BEZNADZIEJA!
Załamany Król wziął sznur i poszedł do lasu się powiesić. Idzie i nagle widzi: jakiś xxxx - metr dwadzieścia - konus taki, ubrany w marną skórzaną kurteczkę, z zardzewiałą szablą u pasa, opiera się o drzewo, i napruty jak worek, spawa. U Króla pojawiła się iskierka nadziei, takie małe światełko w tunelu. Podchodzi i pyta czy ten się zgłosi.
- No pewnie - odpowiedział xxxxxxx totalnie głos.
Nie był w stanie powiedzieć nic więcej. Teraz trzeba go uposażyć. I tu problem. Jakiego konia by nie znaleźli, to dla polaczka olbrzym. Nie utrzymałby go nawet. Olali sprawę. Teraz miecz. Niestety nawet najmniejszego nie był w stanie unieść. Wyluzowali. Jeszcze zbroja. Ale jakiej by nie przynieśli to dla naszego bohatera jak dom wielka - popijawy by mógł w środku urządzać. Dali sobie siana. Zostawili mu tylko to co miał - cienką skórę i przerdzewiałą szabelkę. Na koniec poprosili tylko o jedno: Po wszystkim możesz robić co chcesz, ale w dzień bitwy, na Boga, przyjdź trzeźwy!
Słońce wzeszło, obie armie stoją na przeciwko siebie. Z szeregu krzyżackiego wyłania się wspaniały rycerz. Ale gdzie Polak??? Szukają go i szukają, w końcu znaleźli – oczywiście xxxxxxx jak dzwonek. Mimo to tanio skóry nie sprzedamy. Cucą go i wypychają. Na ugiętych nogach zataczając się wychodzi na pole bitwy. Naprzeciw niemu wielki Zygfryd de Loewe w błyszczącej złotem zbroi, z XXXXXXXX mieczem, na potężnym słoniokoniu. Spina wierzchowca i rusza do ataku. Pędzi z ogromną prędkością, ziemia drży pod kopytami słoniokonia, drugie słońce błyszczy na złotej piersi Zygfryda (wielki miecz zasłania to pierwsze). Jagiełło wytrzeźwiał natychmiast i pojął co zrobił. 'Ja xxxxxxxę! Przecież on zaraz zmiażdży naszego i wpadnie w nas - rozniesie nas w puch. - Jesteśmy już martwi! – pomyślał zasłaniając twarz. - W NOGI, XXXXX, W NOGI!!! - krzyczy Król i wszyscy spierdalają gdzie popadnie. Zygfryd de Loewe na swym słoniokoniu wpada na xxxx Polaka - huk trzask, uniósł się tylko kurz i dym... wielki Mistrz podjeżdża na miejsce potyczki aby pogratulować swojemu zwycięstwa. Kurz opada, a tu straszny widok: Słoniokoń leży z obciętymi nogami, paręnaście metrów dalej Zygfryd (całe piszczele ma pokrwawione), a Polak stoi niewzruszony opierając się o szablę i mówi:
Gdyby nie było „w nogi”, to bym cię XXXXX XXXXXXX...  |
|
Powrt do gry |
|
 |
| Pawooo
| Doczy: 18 Cze 2008 | Posty: 120 | Skd: Reykjavik |
|
Wysany: 29 Pa 2010, 1:18 Temat postu: |
|
|
Chyba teraz czas, bym i ja podzielił się z wami doświadczeniami - a raczej ich brakiem - mego koncertowo przegranego życia.
Mam 30 lat i mieszkam w małym mazowieckim miasteczku (nawet nie jest siedzibą powiatu). Mieszkam tylko z mamą i babcią - ojciec nieznany Prawdopodobnie to właśnie ich nadopiekuńczość stała się przyczną mej klęski...
Mam około 30 kg nadwagi, tzn. przy wzroście 1,62 ważę 97 kg i zapewniam was, że to nie masa mięśniowa Mama i babcia zawsze mówiły mi, że muszę dużo jeść, by urosnąć dużym i silnym. Słuchałem się ich więc wpierdalałem na potęgę.
Myślałem, że wszystko ze mną OK, dopóki nie poszedłem do szkoły (do zerówki mnie nie puściły w obawie o me zdrowie). Ta szkoła to był istny koszmar: grubas, dynia, spaślak, świniak, jebany tłuścioch , xxxxxxx locha - to były najdelikatniejsze przydomki, którymi z właściwą dla młodego wieku delikatnością obdarzali mnie rówieśnicy. Za każdym razem, gdy to słyszałem, zaczynałem się mazać, co dostarczało im jeszcze większej satysfakcji - musielibyście to zobaczyć - ja - spasły, w wełnianej kamizelce (tak, KAMIZELCE ) zrobionej przez babcię z jebanym bałwankiem naszytym na plecach, spocony, mażę się, gluty lecą mi z nosa, łzy spływają po grubych okularach, a wokół rozwrzeszczana tłuszcza szturcha mnie, kopie, popycha i ulatnia się gdy tylko widzi nauczyciela. Oczywiście mama i babcia intereweniowały na wywiadówkach, ale to przynosiło jeszcze gorszy efekt, gdyż bachory poinformowane przez rodziców o aferach rozkręcanych przez babcię robiły się jeszcze okrutniejszeje...
Mógłbym długo o tym pisać, o tym jak przywiązali mnie po WFie (który był moją zmorą) nagiego do drzewa na boisku i wszyscy to widzieli, jak dostałem xxxxxxx marchewami na zielonej szkole, jak nasrali mi do tornistra, jak wybrandzlowali się nad moim zeszytem do polskiego przed lekcją na której polonica sprawdzała zeszyty...ale pominę to przechodząc do kolejnej tragedii, jaką przyniósł mi wiek dojrzewania.
Jakby niewiele było nieszczęść, w wieku 15 lat dostałem tak kurewskiego trądziku, że mój tłusty ryj zaczął wyglądać jak jeden wielki ropny strup. Błagałem mamę i babcię, żeby posłały mnie do lekarza, ale one chciały mnie leczyć domowymi sposobami, co przynosiło efekt dokładnie odwrotny, do tego doszedł tłusty łupież, egzema i oczywiście permanenty smród potu sprawiający, że ludzie odsuwają się ode mnie na 5 metrów...
Niedostatki fizyczne nie były niestety zrównoważone w moim przypadku jakimkolwiek innym talentem W podstawówce jechałem na trójach i prawie repetowałem 8 klasę z powodu ZPT - typ chciał mnie uwalić, bo gdy mieliśmy robić domki dla ptaszków, i trzeba było zbić prosto 4 deseczki, najpierw xxxxxxxłem sobie młotkiem w czoło (sam nie wiem jak) a następnie przybiłem sobie rękę do ławki...
Oczywiście nie miałem szans na liceum, do technikum się nie dostałem, więc została zawodówa
Koszmar, który tam przeżyłem był po stokroć gorszy od podstawówki: xxxxxxx prawie codziennie, w kiblu zawsze wodnik szuwarek, na WFie nauczyciel z prawdziwą przyjemnością znęcał się nade mną... najgorsze były zawsze zaliczenia. Np skok przez kozła...kazał mi powtarzać po 30 razy...Wyobraźcie to sobie. Cała klasa siedzi na ławkach w sali gim. i dosłownie zdycha ze śmiechu a ja tłusty, zapryszczony, spocony, rozpędzam się próbując wskoczyć na kozła. Oczywiście za każdym razem spierdalałem się na mordę lub waliłem moim tłustym kałdunem centralnie w kozła...wzbudzając kolejne salwy rechotu ...wf-ista przestał mmnie męczyć jak mu narzygałem na buty po 31 skoku... Po tym, jak zawlekli mnie do kibla i wsadzili ryj prosto w gówno leżące w muszli i dostałem histerii, mama zdecydowała o zakończeniu mojej edukacji...
Od tamtej pory wegetuję właściwie bez zmian. Wstaję rano (jeśli 14.00 to jest rano), wchodzę na kilka bezpłatnych stronek porno (najbardziej lubię te z biciem kobiet - to chyba coś mówi o moich kompleksach) szarpię bagietę ( o ile mojego kutanga ze stuleją, o długości 9,235 cm we wzwodzie można określić mianem bagiety), potem siedzę na F23 (dopiero dziś odważyłem się coś napisać, po 4 latach), mama woła mnie na obiad - jem, znowu f23, bagieta, podwieczorek, f23, bagieta i tak mniej więcej do 3 rano.
Oczywiście nigdzie nie pracuję, nie mam żadnego dochodu. Mama płaci za net (neostrada 50 kb/s - jest taka opcja dla regionów wiejskich). Kontaktów z kobietami - ZERO. Psiochę widziałem jedynie na jpg'ach. Nigdy nie odezwałem się do dziewczyny. Wstydzę się nawet zagadać na czacie... Zarejestrowałem się na forum "dla puszystych" myśląc że może tam coś wyrwę i zakiszę chociaż w jakimś pasztecie byle miał pizdę ale odezwał się do mnie jedynie jakiś gej, który lubił grubasów i podszywając się pod dziewczynę zaprosił mnie do siebie...
To miał być najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Ubrałem się w garniak (oczywiście z lumpeksu) przyczesłam tłuste kudły - nawet wymyłem pindola i poszedłem do - jak sądziłem naiwnie - Donaty. Otworzył mi jakiś koleś w rajstopach, powiedział że jest kolegą Donaty i że ona zaraz przyjdzie a ja się mogę czegoś napić. Zaproponował sok, który wychłeptałem momentalnie nie wiedząc niestety, iż Robert (bo tak się przedstawił) wsypał tam tabletkę gwałtu. Dalej pamietam jak przez mgłę - jestem ubrany w rajstopy i klęczę na łóżku a Robert posuwa mnie w dziurę waląc mnie smyczą po plerach...robię Robertowi lachę...znowu anal, bicie po ryju, przypalanie owłosienia łonowego zapalniczką, spust Roberta na moje czoło...obudziłem się rano tylko w rajstopach na jakimś polu...nie pytajcie jak wróciłem do domu
I to by było na tyle doświadzeń seksualnych.... Nie wiem po co to piszę, może poprostu mam nadzieję, że ktoś mi będzie współczuł...no ale kończę teraz, babcia woła na podwieczorek - zrobiła pyszną goloneczkę - moje ulubione danie
***
Jeśli chodzi o moją opowieść, to niestety jest ona w 100% prawdziwa. Także w zakresie "spotkania z Robertem"...miałem wam tego nie mówić, ale co tam...po tym jak obudziłem się na tym polu, jedynie w rajstopach, z anusem rozciągnietym przez bagietę roberta, najpierw oczywiście się poryczałem...w sumie to musiał być komiczny widok: w szczerym polu leży 100 kg spaślak odziany jedynie w rajstopy z dziurą na wysokości anusa i płacze rzewnymi łzami.
Niestety to chyba nie trafiło w poczucie humoru bab wybierających się polną drogą na niedzielną sumę. Zaczęły drzeć ryje i pognały przed siebie. Ja w międzyczasie próbowałem się wygramolić na drogę nie wiedząc w sumie gdzie ona prowadzi. Nie minęło 10 minut a na miejsce przyjechała: policja, karetka, straż pożarna no i pismaki z lokalnej gadzinówki.
Pominę perypetie w szpitalu - powiem tylko, że babcia dowiedziawszy się co się stało dostała wylewu a mama spuściła mi gorszy xxxxxxx niż Robert swoja smyczą
Za namową mamy wniosłem o ściganie Roberta za zgwałcenie...niestety ten xxxx jest kuzynem naszego wójta i całej sprawie szybko urwano łeb - najpierw prokurator odmówił wszczęcia postępowania, po złożeniu zażalenia (napisanego przez babcię) wprawdzie zostało wszczęte ale szybko je umorzono, bo Robert w swoich wyjaśnieniach powiedział, że ja sam chciałem z nim uprawiać seks a potem gdy nie chciał zapłacić zacząłem go szantażować - nawet nie postawiono mu zarzutów w moją "pigułkę gwałtu" nikt nie uwierzył
Ta sprawa miała szereg dalszych smutnych konsekwencji... Pismaki zrobili mi zdjęcie w tych rajstopach na polu i następnego dnia ukazał się artykuł "Transwestyta z widoczną nadwagą znaleziony na polu Iwony G." Oczywiście mojej twarzy nikt nie zamazał
Ale nie to było najgorsze...Okazało się że Robert wszystko filmował...Wyobraźcie sobie jak się czułem, gdy szukając porno z grubymi laskami trafiłem na...ten film... Chciałem się zabić...nawet przestałem jeść (no może nie całkiem - w każdym razie zrezygnowałem z podwieczorka i babcia myślała że umieram)...
Po tym wszystkim (a było to rok temu) ANI RAZU NIE WYSZEDłEM Z DOMU - ten film mają wszyscy w naszym miasteczku, a wycinki z tego artykułu do tej pory przylepiają gównem do naszych drzwi....
W każdym razie dalej szukam kobiety...która zaakceptuje mój wygląd i wtajemniczy mnie w świat seksu...Dlatego daję maila - może któraś napisze
[TEKST PODDANY EDYCJI PRZEZ ADMINISTRATORA FORUM] |
|
Powrt do gry |
|
 |
| Kacper
| Doczy: 26 Kwi 2008 | Posty: 49 | Skd: Warszawa / Reykjavik |
|
Wysany: 29 Pa 2010, 23:27 Temat postu: :)) |
|
|
Dwóch studentów medycyny po egzaminie z anatomii.
-słuchaj stary co napisałeś w odpowiedzi na pytanie. Dlaczego na końcu penisa jest główka?
-by kobiecie sprawić większą przyjemność.
-kur.... ! wiedziałem, no kur...! wiedziałem
-co wiedziałeś?
-że źle odpowiedziałem!
-a co odpowiedziałeś?
-no żeby się ręka nie ześlizgiwała! _________________ „Dyskrecja w słowach jest więcej warta niż elokwencja” |
|
Powrt do gry |
|
 |
| paolo10
| Doczy: 29 Wrz 2010 | Posty: 13 | |
|
Wysany: 6 Lis 2010, 0:13 Temat postu: |
|
|
Za kogo przebrał się Jarosław Kaczyński na Halloween?
- Za brata... |
|
Powrt do gry |
|
 |
| paolo10
| Doczy: 29 Wrz 2010 | Posty: 13 | |
|
Wysany: 6 Lis 2010, 0:16 Temat postu: i juz ostatni dzis :):) |
|
|
ostatni dzis:)
Idzie sobie milioner ulicą i widzi bezdomnego żebrzącego o pieniądze. Podchodzi więc do niego i mówi:
- Dałbym Ci pieniądze ale pewnie zaraz pójdziesz i przepijesz wszystko.
- Nie, ja jestem porządny, na jedzenie zbieram.
Milioner na to:
- Nie, napewno zaraz sobie karton fajek kupisz i stracisz całą forsę.
- Ale ja nie palę.
Milioner coraz bardziej zdziwiony mówi dalej:
- Ale na pewno jakbym Ci dał kasę to pójdziesz na dziwki.
- Panie, ja mam żonę i dzieci. Jestem wierny i dbam o swoją rodzinę.
Milioner po chwili zastanowienia mówi:
- Dobra dam Ci pieniądze ale musisz ze mną pojechać do domu i poznać moją żonę. Bezdomny zgodził się od razu. Po przyjeździe do domu milionera bezdomny staje w progu a milioner mówi do żony:
- No i widzisz kochanie jak kończy facet, który nie pije, nie pali i nie chodzi na dziwki! |
|
Powrt do gry |
|
 |
| RealDeal
| Doczy: 21 Cze 2010 | Posty: 107 | Skd: RVK |
|
Wysany: 6 Lis 2010, 16:58 Temat postu: |
|
|
Dlaczego kobieta ma o jeden zwój w mózgu więcej od konia?
........... Żeby jak sprząta w kuchni to się z wiadra nie napiła. |
|
Powrt do gry |
|
 |
| mjkl ILOŚĆ OSTRZEŻEŃ: 1
| Doczy: 26 Pa 2006 | Posty: 2605 | |
|
Wysany: 8 Lis 2010, 22:11 Temat postu: |
|
|
 _________________ "It's nice to be important, but it's more important to be nice", HFV, 1980-2011 |
|
Powrt do gry |
|
 |
| Kacper
| Doczy: 26 Kwi 2008 | Posty: 49 | Skd: Warszawa / Reykjavik |
|
Wysany: 16 Lis 2010, 1:23 Temat postu: Rysiek... |
|
|
Facetowi żona zaczęła mówić przez sen. Jakieś jęki i imię Rysiek...
Bez dwóch zdań doprawiała mu rogi i facet szybko doszedł do takiego samego wniosku. Aby to sprawdzić, pewnego dnia udał,że wychodzi do pracy i schował się w szafie. Patrzy, a tu żona idzie pod prysznic, układa sobie włosy, maluje się, perfumuje i w samej koszulce nocnej wraca do łóżka. W tym momencie otwierają się drzwi i wchodzi Rysiek...
Super przystojny, wysoki, śniada cera, czarne, bujne włosy - jednym słowem bóstwo. Facet w szafie myśli: "Muszę przyznać, że ten Rysiek ma klasę!".
Rysiek zdejmuje powoli koszulę i spodnie, a na nim stylowe ciuchy, najmodniejsze i najdroższe w tym sezonie. Facet w szafie myśli: "szlag, ale ten Rysiek, to jednak jest zajebisty!".
Rysiek kończy się rozbierać od pasa w górę, a tu na brzuchu mięśnie krateczka-kaloryfer, wysportowany, a klatka gladiatora.
Facet w szafie myśli: "ten Rysiek, to ekstra gość!". Rysiek zdejmuje super-trendy bokserki, a tu penis cudowny - pierwsza klasa.
Facet w szafie myśli: "O żesz ty, Rysiek jest rewelacyjny"
W tym momencie żona zdejmuje koszulę nocną i pojawia się ciało z cellulitisem, obwisłe piersi, rozstępy...
Facet w szafie myśli: "Ja pie...! Ale wstyd przed Ryśkiem". _________________ „Dyskrecja w słowach jest więcej warta niż elokwencja” |
|
Powrt do gry |
|
 |
| hv567
 | Doczy: 23 Pa 2009 | Posty: 67 | Skd: rvk, zamość |
|
Wysany: 24 Lis 2010, 21:38 Temat postu: |
|
|
Pewnego dnia zabrałem ze sobą mojego dziadka do sklepu w centrum miasta aby kupić mu nowa parę butów. Zatrzymaliśmy się aby kupić sobie coś szybkiego do przekąszenia. Kiedy podchodziłem do stolika gdzie siedział dziadek, zauważyłem jak
przygląda się on nastolatkowi z nastroszonymi różnokolorowymi włosami. Mój dziadek przyglądał mu się uważnie aż w końcu młody chłopak bardzo
wulgarnie odezwał się do dziadka:
- Co [cenzura] stary dziadu, nigdy w życiu nie zrobiłeś nic zwariowanego ?
Znając mojego dziadka szybko połknąłem kawałek pizzy który miałem w ustach, aby nie zakrztusić się podczas jego odpowiedzi. Nie zawiodłem się. Bardzo spokojnie i bez zmrużenia oka odpowiedział:
- Tak... raz się tak naj**ałem, że wyruchałem pawia, i właśnie się zastanawiam czy nie jesteś przypadkiem moim synem... |
|
Powrt do gry |
|
 |
|
|
Nie moesz pisa nowych tematw Nie moesz odpowiada w tematach Nie moesz zmienia swoich postw Nie moesz usuwa swoich postw Nie moesz gosowa w ankietach
|
|